” Codzienne Życie w dżungli cd – “Wpis z Pola Kukurydzy”

Witam Wszystkich !
No i stało się! Jakoś z tydzień temu na całej wyspie wysiadł internet. Po kilku dniach sytuacja zaczęła się poprawiać, ale od tego czasu skończył się sygnał u mnie na miejscówce. Masakra! Zostałem na chwilę obecną  kompletnie odcięty od sieci. Z tejże przyczyny nie mogłem wrzucić żadnego posta i niestety nie odpisywałem na maile; osoby, które napisały różne wiadomości na naszą skrzynkę muszą uzbroić się w cierpliwość oczekując na odpowiedź. Postaram się ASAP odpisać na Wasze maile. Do tego wszystkiego miałem sporo rzeczy na głowie związanych z załatwianiem formalności dot. budowy domu. Jedyne miejsce gdzie udało mi się znaleźć odrobinę sygnału to miejscówka w środku pola kukurydzianego.
PS: Wrzucając dzisiejszego posta z kukurydzy przyuważyłem obok mnie fajnego pająka. Fotka nad Wpisem.

Zatopiona Łódka
Z ostatnich historii, które się wydarzyły chyba najbardziej mocną akcją było zatopienie łódki należącej do jednego z tutejszych resortów i miałem zaszczyt brać udział w tej przygodzie. Tego pechowego dnia towarzyszyłem turystom z Manili, którzy przyjechali tutaj na miesiąc miodowy. W planie było spędzenie romantycznego popołudnia na rajskiej plaży i późniejsze nurkowanie na rafie koralowej. Stwierdziłem, że potowarzyszę im podczas rejsu, poopowiadam różne opowieści itp. Gdy ruszaliśmy w morze woda była troszeczkę wzburzona , trochę bardziej niż zwykle ale nic nie wskazywało na jakieś niebezpieczeństwo, a więc Ja, mój przyjaciel Filipińczyk(sternik) i parka wypłynęliśmy w morze. Plaża, która była naszym celem była oddalona od resortu spory kawałek i znajdowała się pomiędzy klifami(naprawdę piękna miejscówka). Dopływając do celu zauważyliśmy, że morze zaczyna powoli świrować, ale i tak zdecydowaliśmy trzymać się planu – ogromny błąd!!! Gdy łódka dobijała do plaży to najpierw goście opuścili pokład, a po nich ja miałem znaleźć się na lądzie – nie udało się. W pewnym momencie znikąd pojawiły się 2 metrowe fale i z pełną mocą uderzyły w łódź. Zmyło mnie z pokładu jak bym był jakimś piórkiem. Fale pojawiły się naprawdę znienacka, w jednej chwili zaczęła się ogromna wichura i niebo zostało zasłonięte burzowymi chmurami. Łódka znajdowała się jeszcze kawałek od brzegu, ale potęga morza zaczęła pchać ją na klify. Nie myśląc długo ruszyliśmy ratować łajbę (spora łódka, tak na 15 osób). Głównym zadaniem było odciągnięcie jej od ostrych jak brzytwa skał, inaczej roztrzaskała by się na kawałki. Zaczęliśmy od zarzucenia 2 kotwic – nic to nie pomogło, ponieważ fale uderzały z ogromną mocą. Walcząc z naturą tylko w 3 osoby uświadomiliśmy sobie, że sytuacja nie wygląda za dobrze. Podczas odpychania łódki od klifów porozcinaliśmy sobie całe nogi o koralowce. Po kilku minutach udało się nam odciągnąć ją od niebezpiecznej strefy i zaczęliśmy wyciągać powoli łódkę na plażę. Długo to nie potrwało ponieważ do środka wpadała ogromna ilość wody i w przeciągu 40 sekund nasza łódeczka poszła na dno. Zmordowani usiedliśmy na plaży i pozostało już nam tylko podziwianie natury i zastanawianie się jak wrócić do domu. Jedyną drogą powrotu była mała ścieżka prowadząca przez ostrą dżunglę.

Łódka która poszła na dno

Przed rozpoczęciem ciężkiej wędrówki, która nas czekała postanowiliśmy jeszcze przez chwilę pobawić się w pośród gigantycznych fal. Po krótkim pływaniu ruszyliśmy w dżunglę. Drogę powrotu znał tylko mój znajomy Filipińczyk, ale musiał on pozostać przy łódce, która znajdowała się pod wodą(z wody wystawał tylko dziób). Ja osobiście nigdy nie szedłem tą drogą, ale nie zdradziłem swojej tajemnicy przed turystami, postanowiłem improwizować.. Trasa była przerąbana. Parę dni wcześniej ostro padało i ścieżka była wyłożona grubym błockiem. Była to naprawdę ciężka przeprawa, droga zarośnięta jakimiś krzakami, po kolana błoto i do tego pokaleczone nogi, z których cały czas sączyła się krew. Po godzinnym marszu troszeczkę zabłądziliśmy, ale cały czas czułem, że obrany kierunek jest dobry. W pewnym momencie na jakiejś polnej drodze pojawił się motor z naczepą, który przewoził świnie. Zatrzymaliśmy gościa i poprosiliśmy aby podrzucił nas do naszej wioski. Przejażdżka wraz ze świniakami była niezapomniana. Gdy już bezpiecznie dotarliśmy do domu z góry przeprosiłem gości za wszelkie niedogodności związane z całą tą wyprawą, w końcu był to ich miesiąc miodowy.  Odpowiedzieli na to, że była to najlepsza przygoda w ich życiu i na pewno tego nie zapomną.

Po kilku dniach jak pogoda się ustabilizowała i nadszedł odpływ przyholowaliśmy łódkę do resortu. Właściciel nie był za bardzo szczęśliwy ze stanu swojej łajby. W najgorszym stanie był silnik-kilka dni pod wodą…Naprawa wszystkich elementów trwała około tygodnia i łódź już jest sprawna. Ta cała przygoda uświadomiła mi jedną ważną rzecz; morze jest na maksa potężnym i niebezpiecznym żywiołem. W jednej sekundzie możesz być totalnie zaskoczony przez zmieniającą się pogodę lub nawet małe tsunami i w obliczu takiej potęgi jesteś bezradny.

Kolekcjoner
Jakiś czas temu spotkałem gościa z Niemiec, który jest kolekcjonerem muszli. Facet jeździ po całym Świecie w poszukiwaniu różnego rodzaju okazów do jego prywatnej kolekcji. Na Bantayanie był pierwszy raz i nie znał dobrze miejsca i ludzi. Poprosił mnie czy nie pomógłbym mu w poszukiwaniach. Uruchomiłem swoje kontakty i ruszyliśmy jego samochodem w celu zdobycia nietuzinkowych muszli. Podczas jazdy przez wyspę rozwaliła mnie jedna akcja. Gościu był tak po 50-tce i w pewnym momencie zapuścił w samochodzie muzykę „Infected Mushroom” (transy). Byłem trochę w szoku, że taki facet słucha tego rodzaju muzyki. Powiedział, że dobrze mu wchodzi taka muzyka jak jest w dżungli-miał rację. Naszym celem było pewne małe miasteczko na Wyspie, w którym miały być ponoć niespotykane muszle. Zaczęliśmy krążyć po uliczkach i szukać tego miejsca. Miejscowi byli trochę w szoku widząc dwóch białych, w niezłym samochodzie i pytających się o muszelki. W końcu znaleźliśmy małą chatkę ukrytą w jednej z osad. Facet na maksa się zdziwił widząc tyle różnych niespotykanych rodzajów muszli. Niektóre z nich widział pierwszy raz na oczy. Drugą rzeczą, która go zaskoczyła to wiedza jaką posiadali tubylcy na temat muszli(chodzi o specjalistyczne nazewnictwo). W ciągu jednego dnia zgromadził 15 kg samych muszli(bez mięsa). Po powrocie do domu zaczął mi opowiadać o tym całym hobby i wprowadził mnie w tajniki obróbki muszli. W Polsce też miałem kilka różnych innych kolekcji i tutaj zaczęło mi tego brakować i jakoś przez tego gościa wkręciłem się w zbieranie muszli, stosując tą samą technikę obróbki co on. Fajna sprawa. W związku z tym wrzucam dzisiaj do Galerii fotki miejscowych(i nie tylko) wyrobów z muszli itp. sprzętów.

LINK DO ZDJĘĆ

Budowa Domu
W końcu ruszyłem z tym tematem. W ostatnich tygodniach koncentrowałem się głównie na załatwianiu wszystkich pozwoleń dot. budowy. W raz z filipińskimi przyjaciółmi oczyściliśmy cały teren z różnych krzaków itp. sprzętów. Odbyło się również ostateczne mierzenie ziemi i oznaczenie granic mojego terenu. (zdjęcia poniżej)

Mierzenie działki

Zaznaczanie granic działki. Gościu wbija w ziemię betonowy znacznik. W ich języku nazywa się to : „Mogon” czyt. „Mohon”

Otrzymałem również pozwolenie na budowę od szamanów. Długo czekałem na ten moment i w końcu się doczekałem. A więc pewnego dnia w godzinach wieczornych przyszło dwóch gości którzy mieli wykonać cały rytuał. Cała akcja miała za zadanie wygonienia złych duchów z terenu oraz sprawdzenia czy ziemia nie posiada złej energii. Czułem się zaszczycony ponieważ pozwolili mi wziąć udział w rytuale, normalnie udział osób trzecich jest zabroniony.
Na początku rozpalili na środku działki swoje magiczne kryształki, które wywołały sporą ilość dymu. Kolejnym krokiem była modlitwa, a następnie szamani zaczęli chodzić wokół miejsca gdzie będzie stać dom. Przy każdym rogu robili przystanek i odprawiali jakieś modły. Zrobili kilka takich okrążeń. Na sam koniec wrócili do środka terenu, zakopali w ziemi pudełko, w którym znajdowało się 7 zapałek i w tym miejscu pozostawili również rozgrzane węgielki. Kolejnym etapem i już ostatnim było sprawdzenie stanu zapałek następnego dnia.
O co chodziło z tymi 7 zapałkami? Mają one za zadanie pokazania czy w ogóle można budować w tym miejscu dom. Jeżeli na drugi dzień będzie brakować jakiejś zapałki to znaczy, że coś jest nie tak i według szamanów nie można stawiać domu. Jeżeli np. jedna z zapałek zmieni swoje położenie tzn. będzie leżeć w poprzek reszty zapałek to można budować, ale bliscy członkowie rodziny nie będą mogli w tym domu mieszkać tylko Ja i moja dziewczyna(jest wiele różnych możliwości).

A liczba siedem ponieważ odgrywa ważną rolę w życiu tubylców: liczba nieparzysta, 7 dni tygodnia itp. Następnego dnia zapałki zostały wykopane o 07:00 rano i na szczęście były nie naruszone. Szamani powiedzieli mi, że widzieli różne przypadki w swoim życiu związane z tym całym rytuałem. Nam może wydać się to wszystko dziwne, ale oni mają tutaj takie zwyczaje. Jest jeszcze wiele innych przesądów związanych z budową domu, które nam ‘białym” mogą trochę przeszkadzać, ale jak już decydujemy budować dom w tym miejscu musimy respektować ich tradycje.
Ostatnim posunięciem było ścięcie dwóch palm kokosowych na mojej działce. Wcześniej pozwolenie na ścinkę dostawało się w kilka dni, teraz zajmuję to około dwóch tygodni i potrzeba kilka pozwoleń z różnych urzędów. Dzięki tym palmom mam sporo drewna, które użyję do mojego projektu. Zebrałem również sam ekipę, która będzie się zajmować całą budową. Więc wszystko jest już przygotowane, czekam tylko teraz na ostatnie pozwolenie i ruszamy dalej… Generalnie rzecz biorąc nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z budową domu i jest to dla mnie niesamowite przeżycie i oczywiście zdobywam nowe doświadczenia.

Goście, Goście
Jedni odjeżdżają, a drudzy przyjeżdżają. Za parę dni nasza przyjaciółka Paulina wraca na jakiś czas do Polski. Przez te kilka miesięcy mieszkając tutaj zaaklimatyzowała się totalnie i zdążyła pokochać to miejsce, po prostu czuje się jak w domu.

Ja i Paulina

Dzisiejszy Wpis rozpoczęty był zdjęciem fajnego pająka więc na sam koniec wrzucam jeszcze jedno zdjęcie miejscowego żuka.

PS1: Tutaj takie pytanko do Wszystkich. Wrzucać przepisy kulinarne filipińskiej kuchni ?
PS2: Z Michałem „Scorpio” zaczęliśmy kręcić nowe filmy i np. powstanie nowa seria „Buduj z Chłopakami”. Również wkrótce ukaże się nowy odcinek Sandałów…Stay Tuned…

LINK DO ZDJĘĆ

Pozdro
Grochu