“Specyfika ruchu drogowego i wyrabiania prawa jazdy na Filipinach”

Jeżdżenie motorami po wyspie jest jedną z przyjemniejszych rzeczy. Wszędzie palmy i egzotyczna roślinność. Na siedzenie z tyłu siedzi filipinka, trzymająca żywą kurę na rosół. Nie musisz mieć kasku na głowie, nie musisz mieć prawa jazdy, po paru piwkach nikt cię nie zatrzyma i nie sprawdzi alkomatem (oczywiście jeśli nie spowodujesz wypadku).

 

Ale postanowiłem opisać w tym miejscu różne niebezpieczeństwa, irytujące sytuacje i zasady z którymi polecam się zapoznać każdemu kto się wybiera na Filipiny.

 

Po pierwsze trzeba mieć oczy dookoła głowy na drogę w każdym momencie może wyskoczyć kurczak, koza, pies lub kot. Tu naprawdę jest inaczej niż w Europie. Przemierzając odcinek o długości 5 km taka sytuacja zdarzy nam się średnio 3 razy!!!

 

Zwierzaki to jeszcze nie problem. To samo dotyczy 2 – 5 letnich dzieci. Wszyscy wiedzą jak one się zachowują dlatego nikt nie zostawi w Polsce takiego szkraba bez opieki przy ulicy. Tutaj wielu „opiekunów” tego najwyraźniej nie rozumie.

Jak z tym sobie radzić? Zasada jest taka cały czas obserwujemy co się dzieje na poboczu jeżeli widzimy tam jakieś potencjalne niebezpieczeństwo od razu zwalniamy, jeżeli są to dzieci lub nietrzeźwi dodatkowo trąbimy. Jeżeli dziecko wskoczy nam pod koła to i tak będzie to nasza wina.

 

Inna sprawa to masa gwoździ na drogach. Na to nie ma żadnej rady zastanawia mnie tylko bardzo rozwinięta gałąź usług wulkanizacyjnych. Wiele rodzin z tego żyje :).

 

Kolejną rzeczą na którą musimy uważać ale jakże dodaje klimatu temu miejscu są domowej roboty wynalazki motoryzacyjne. Czyli głównie wszelkiego rodzaju motory z dobudówkami które przewożą wszystko począwszy od świń a kończąc na 10 m kijach bambusowych. Raz że taki kij może zdmuchnąć kogoś z motoru a dwa że te dobudówki i przyczepki są konstruowane z pominięciem świateł. Więc jeżeli jedzie coś takiego o szerokości samochodu z naprzeciwka w nocy wygląda jak zwykły motor z oślepiającymi światłami (latarni oczywiście nie ma).

 

Mamy też odmienne zasady ruchu drogowego. Pierwszeństwo nie zależy od tego czy ktoś wjeżdża z prawej lub lewej strony na skrzyżowanie. Tylko od tego kto pierwszy się na nim znajdzie.

 

Do tego dochodzą wszech obecne dziury o głębokości nawet 30cm, kokosy spadające z palem, nietrzeźwi kierowcy i różnorodne tropikalne owady dochodzące do wielkości wróbla które może miłośnik jazdy bez kasku z impetem przyjąć na twarz.

 

Teraz  napiszę jeszcze jak wygląda sprawa z wyrabianiem prawa jazdy na Filipinach. Koszt to 100zł na polskie. Musimy rozwiązać test w stylu abc ze znaków drogowych i innych podstaw (na bantayanie jeszcze nie widziałem żadnego znaku drogowego). Jak ktoś bardzo nie lubi rozwiązywania testów może oczywiście to obejść. Następnie dostajemy „Temporary driving licence” na rok nadające się tylko na motor. Jeżeli przez ten czas się nie zabijemy dostajemy „Professional driving licence” i możemy już prowadzić samochód. Coś takiego jak egzamin praktyczny oczywiście nie istnieje.