„Newsy z Dżungli”

Witam Wszystkich !
W końcu po sporej przerwie wpis na BDC! Taka długa przerwa nie oznacza, że nie byłem aktywny. Byłem bardzo zajęty w innych dziedzinach życia. Więc żyję, mam się dobrze i wciąż jestem na Filipinach. W dzisiejszym materiale: newsy prosto z dżungli, co się działo przez ostatni czas w świecie BDC oraz podsumowanie zeszłego roku.
Zainteresowanych zapraszam do lektury.

BDC do końca…

Na wstępie chciałbym odnieść się do ostatnich komentarzy które pojawiły się na  naszym blogu.
Ogólnie rzecz biorąc mówiły one o tym, że blog padł i jest to już koniec BDC. Nic z tych rzeczy, nie padliśmy i zamierzamy dalej kontynuować naszą misję. Po prostu czasami w życiu są ważniejsze rzeczy które wymagają koncentracji i pełnego zaangażowania niż np.: blog. Za moment może zrozumiecie o co mi chodzi.

Od mojego pierwszego przyjazdu na Filipiny minęły już dokładnie dwa lata (jak ten czas leci…). Na początku miała to być tylko kilkumiesięczna przygoda, jednak przerodziła się ona w coś większego i poważniejszego. Wszystko sprawdziło się w jeszcze większym stopniu, niż w moich najśmielszych oczekiwaniach. Zeszły rok przyniósł dużo zmian w moim życiu i ogólnie dużo rzeczy się działo. Odkrywałem nowe miejsca, eksplorowałem jaskinie pełne nietoperzy, łowiłem przeróżne gatunki ryb, przeżyłem kilka sztormów na morzu, jadłem przedziwne potrawy które na samą myśl przyprawiają o mdłości, odwiedziło mnie sporo niesamowitych osób, doświadczyłem wiele nie wytłumaczalnych zjawisk podczas kontaktów z szamanami, uświadomiłem sobie jaką potęgę ma natura obserwując tutejsze tajfuny. Wszystkie te opcje wciągnęły mnie jeszcze bardziej w wyspę i przybliżyły do tego innego ale jak magicznego świata. Najbardziej jednak najważniejszymi kwestiami które się wydarzyły w ostatnich miesiącach to budowa domu i narodziny mojej córki. Całą swoją moc i energię musiałem przekazać na te dwa olbrzymie wydarzenia.  Mam nadzieje, że teraz już wiecie dla czego była tak długa przerwa na BDC i liczę na wyrozumiałość. Wchodzę w kolejny trzeci rok mojego życia na Filipinach i patrzę w przyszłość z pozytywnym nastawieniem i z nadzieją, że rok 2012 przyniesie wiele magicznych, pięknych momentów. Na koniec tego rozdziału chciałbym wszystkim podziękować za wsparcie i pozytywne wibracje które BDC doświadczyło w zeszłym roku.

Podsumowanie roku 2011

Korzystając z okazji wejścia w nowy rok chcemy pokazać Wam jak wyglądały statystyki naszego bloga w roku 2011.

W roku 2011 mieliśmy 800 000 odsłon oraz 200 000 wizyt.
Liczba osób lubiących BDC na FaceBook’u wynosi do tej pory 1 022.
Wszystkie powyższe liczby rosną cały czas.
Nasze konto na FB najczęściej jest odwiedzane z poniższych krajów i miast:
Kraje:
– Polska
– Filipiny
– Wielka Brytania
– Irlandia
– USA
– Holandia
– Niemcy

Miasta:
– Warszawa
– Wrocław
– Kraków
– Poznań
– Katowice
– Gdańsk

W 2011 przydarzyła się nam jeszcze jedna fajna pozytywna opcja. Byliśmy wcześniej w dwóch polskich radiach, puszczono nasze filmiki w publicznej telewizji. W końcu przyszedł czas na ukazanie się materiału BDC w formie drukowanej. A więc opublikowano nasz artykuł i zdjęcia w magazynie „EKS MAGAZYN” – numer 7 / listopad – grudzień 2011. Zachęcam do zakupu tego numeru i stestowania naszego artykułu.

Dom pod Palmą

No i stało się, budowa domu zakończona. Mieliśmy ruszyć z konstrukcją w sierpniu ale okazało się, że jest to bardzo zły miesiąc na wszelkiego rodzaju budowy  i nikt nie podjął by się pracy (miejscowy przesąd). Więc cały proces rozpoczął się pierwszego września. Tak jak pisałem w poprzednim poście na terenie odbyły się różne rytuały prowadzone przez lokalnego szamana oraz sam osobiście wybrałem lokalnych ludzi do budowy domu. Kolejny przesąd który musiałem uszanować to termin wylewki cementu. Słuchajcie ogólnie cała ta sprawa z budową domu na filipinach i przesądami w to włączonymi jest kompletnie odjechana, tzn. pozytywnie. A więc pierwsze działania z cementem mogliśmy zacząć ósmego września, jest to specjalny dzień dla tubylców. Tego dnia zrobiliśmy kolejny mały rytuał, nosi on nazwę „Lihi”(tłum. tradycja, sekret, szczęście). Obrządki te wyglądają różnie w zależności od sytuacji. Tym razem chodziło o zabezpieczenie domu i przyniesienie szczęścia itp. Polegało to na tym, że w każdym dole wykopanym pod główne filary umieściliśmy: muszelkę, 5 peso, czosnek, jakiś dziwny rodzaj waty oraz jakiś liść. Po umieszczeniu tych sprzętów można było już wylewać cement. Po tych wszystkich akcjach mogliśmy już spokojnie skupić się na całej konstrukcji. Teraz trochę o materiałach.
Na moim terenie było dużo palm kokosowych które trzeba było ściąć. Myślałem, że będzie je można użyć do głównej konstrukcji ale okazało się, że drewno jest zbyt młode i nie nadaje się do budowy. Natomiast było idealne by zrobić z niego formy na cement oraz rusztowanie. Generalnie wszystkie materiały dostałem na wyspie, jedynie drewno z palm kokosowych sprowadziłem z innej wyspy. Okazało się, że drewno dobrej jakości jest strasznie drogie więc postanowiłem użyć do budowy kokosa. Wynikł jeden problem ponieważ na całym Bantayane kokosy są bardzo młode, drewno jest po prostu miękkie i mało wytrzymałe. Dowiedziałem się, że stare kokosy rosną na wyspie Leyte i są bardzo dobrej jakości. Rzeczywiście drewno pierwsza klasa a do tego bardzo tanie. Postanowiliśmy również zrobić samemu cegły. Kupione w sklepie są bardzo słabe i rozlatują się w rękach. Cegły które sami zrobiliśmy są o niebo wytrzymalsze i prawie w tej samej cenie co kupione w sklepie.

Kolejną mega zajawką to były narzędzia jakich tubylcy używali do budowy domu. Słuchajcie przy całej konstrukcji nie użyli żadnych specjalistycznych narzędzi. Na przykład do mierzenia poziomu użyli zwykłej plastikowej rurki wypełnionej wodą. Do wybierania piachu używali łupin po kokosach. Generalnie cały dom to ręczna robota. Mimo tych prymitywnych sprzętów, chłopaki wykonali kawał porządnej roboty i nie mam żadnych zastrzeżeń.
Ja osobiście podczas całej operacji byłem na budowie od rana do wieczora każdego dnia, nadzorowałem całe prace, również pomagałem pracownikom i cały projekt domu wykonałem sam. Jest to połączenie stylu filipińskiego oraz europejskiego. Cały fundament i filary są murowane. Również łazienka i kuchnia są murowane. Reszta wykonana jest z tutejszych materiałów, wszystko to w takich warunkach klimatycznych sprawdza się idealnie. Dom nie nagrzewa się tak jak murowany, jest duży przewiew dzięki dużym oknom i całość elegancko oddycha. Cała konstrukcja położona jest bardzo wysoko od ziemi, dzięki takiemu rozwiązaniu jestem kompletnie bezpieczny przed wodą. Jeszcze jedna taka mała opowiastka.
Dostałem z Polski krzyżaki do układania płytek. Kiedy pokazałem je chłopakom to się trochę zdziwili i powiedzieli, że nie potrzebują tego. Od razu zrozumiałem, że po prostu nie wiedzą jak tego użyć. Więc pierwsze płytki ułożyłem sam używając krzyżaków i po tym pokazie pracownicy wpadli w zdziwienie i później już sami ich używali. Na koniec jak już wszystko było skończone dałem jednemu z pracowników je w prezencie.

Na filipinach mamy dwa sposoby budowania, chodzi mi o dobór pracowników i płatność. Pierwszy to tak zwany „Pakyaw”. Jest już jakaś gotowa ekipa i podpisuje się z nią kontrakt, że za tą kwotę mają postawić dom od początku do końca. W tej sumie jest wliczona już robocizna i wszystkie materiały. Niektórzy wolą ten rodzaj budowy, ale ja osobiście uważam, że nie jest to dobre rozwiązanie. Jeżeli ekipa dostaję jakąś kwotę na cały projekt to wiadome będzie, że będą chcieli jak najwięcej na tym zarobić. Wtedy oni sami kupują materiały i starają się uzyskać jak najmniejsze ceny za nie, żeby więcej można było włożyć do kieszeni. Oczywistą kwestią jest im tańsze materiały tym gorsza jakość.
Drugi sposób budowania to taki jak ja zrobiłem.
Samemu dobiera się ekipę, płaci dniówkę i samemu kupuję się materiały (ze wcześniejszym rozpoznaniem rynku). Jeżeli chodzi o podłączenie wody i prądu to od tego są już specjalistyczne ekipy i wtedy jedyna możliwość umowy z nimi to „Pakyaw”.
Podsumowując cała budowa od początku do końca zajęła nam dokładnie 85 dni roboczych. Pracowało nad tym projektem 8 osób plus Ja. Z całej tej ekipy po angielsku rozmawiał tylko główny majster a reszta po filipińsku. Dlatego cały ten projekt był mega zajawką. Jak mój kumpel Wojtek (mieszkaniec wyspy) powiedział: „Chłopie wybudowałeś dom na filipinach, w innym języku i z całej twojej ekipy tylko jeden gościu gadał po angielsku, MOC!!!”. Rzeczywiście. Sam jestem w szoku z tym wszystkim i jednocześnie jestem na maxa z siebie dumny.
Muszę tylko jeszcze postawić płot, żeby móc zacząć ogarniać ogródek. Bez płotu jest przechlapane, cały czas ktoś przewija się przez działkę, a to jacyś ludzie albo psy. Na chwile obecną powiedziałem miejscowym aby swoje kozy przyprowadzali na teren by wyjadały mi całe to zielsko. Jak już wyjedzą mi ten cały syf to będzie mi łatwiej zabrać się za zrobienie fajnego ogrodu warzywno-owocowego. Główne rady jakie mógłbym przekazać komuś kto chciałby kiedyś budować się na archipelagu to:
– uzbroić się w cierpliwość
– non stop pilnować swoich pracowników
– być dla ekipy dobrym ale jednocześnie trzymać ich krótko
– budżet jaki na początku powie ci majster ZAWSZE trzeba przemnożyć razy 4.

Jeszcze tak na koniec tego wywodu jedna rzecz. Chciałbym Was poprosić byście nie pytali się mnie o koszta, ile co kosztowało itp. Na pewno o wiele, wiele razy taniej niż w Polsce. Wszystko zależy jaki rodzaj domu, jakie materiały, w którym miejscu na filipinach. Jeżeli ktoś by podejmował takie kroki musi być tutaj na miejscu i sam zobaczyć jak to wszystko wygląda.

Newsy z Osady

 

Nowa Inicjatywa Społeczna

W końcu coś pożytecznego zaczęło się dziać u mnie w wiosce. Powstała nowa inicjatywa społeczna nazywana „Purok”(tłum. grupa ludzi, rozwój, czystość). Cały projekt jest wspomagany i napędzany przez naszego nowo wybranego sołtysa(jak wygrał wybory to odbyła się ogromna impreza na oblewanie zwycięstwa, opisze to w kolejnych wpisach).  Głównym celem całego przedsięwzięcia jest utrzymanie czystości, zjednoczenie ludzi i upiększenie wioski . Przy drogach w różnych miejscach buduje się śmieszne chatki i wokół nich uprawia się różne warzywa, owoce, ziela. Taka chatka z całym tym ogrodem nazywana jest właśnie „Purok”. Każdy Purok specjalizuje się w czymś innym, dlatego w jednej wiosce możemy zobaczyć 5 takich stacji.

Gdy już nadchodzi czas zbiorów część warzyw i owoców idzie na sprzedaż a zarobione pieniądze przeznacza się na rozbudowę Puroków oraz na inne projekty. Sprzęty które zostają są przekazywane dla miejscowych. Natomiast w chatkach odbywają się różne spotkania, narady, imprezy itp. W pobliżu tych konstrukcji powstały również toalety publiczne i generalnie w całej wiosce porozstawiane są kosze na śmieci(na filipinach to rzadkość). Jeszcze jedna fajna opcja, wszystkie pobocza dróg wyłożone są pomalowanymi na biało łupinami kokosów. Tubylcy pracują przy tych projektach charytatywnie. Przyznam, że o wiele fajnej teraz cała wioska  wygląda. Trzymać tak dalej!

Link do zdjęć „Puroków”

Inne

Z takich jeszcze ciekawych dla mnie rzeczy które się wydarzyły ostatnio to na przykład zostałem mianowany przez naszego sołtysa jako oficjalny strażnik rafy koralowej znajdującej się w naszej okolicy. Jest to dla mnie ogromny zaszczyt i cieszę się bardzo, że mogę w jakimś stopniu pomóc naszej rafie która według mnie jest na pierwszym miejscu na całej wyspie.
Z takich ciekawostek kulinarnych co ostatnio jadłem fajnego. Z kolegą Wojtkiem skusiliśmy się na oczy i mózg świni. Może dla niektórych taki posiłek nie robi wrażenia ale ja osobiście wcześniej mówiłem sobie, że nigdy tego nie spróbuje. Powiem, że nie było w cale tak źle i może w przyszłości to powtórzę.
Również chciałbym zwrócić się do Was z zapytaniem. Jakiś czas temu pisałem o moich problemach ze sprzętem komputerowym i dzięki temu zapytaniu sporo ludzi się odezwało i pomogło mi. Więc mam kolejny problem. Czy ktoś wie jak odzyskać dane z uszkodzonego dysku twardego i czy jest szansa żeby odzyskać prawie 100% danych. Z góry dzięki za pomoc.

Tak na koniec

W ostatnim czasie otrzymaliśmy mnóstwo maili dot. przeprowadzki na Filipiny. Niektórzy ludzie nie będąc ani razu na filipinach chcą sprzedać wszystko co mają w Polsce i przenieść się na drugi koniec świata. Słuchajcie nie można podejmować na wariata takich decyzji. Najpierw trzeba udać się do jakiegoś miejsca np. na 2-3 miesiące i zobaczyć czy w ogóle to nam pasuje i czy jesteśmy w stanie zaadoptować się do innej kultury i do kompletnie innego życia. Druga kwestia to finanse. Pamiętajcie również by mieć plan B jakby coś nie poszło. Niektórzy mówią „a bo tam jest tak tanio”. Ok jest o wiele taniej niż w europie ale żeby tutaj tanio żyć trzeba dojść do tego. Mi to osobiście zajęło prawie dwa lata. Na początku jesteśmy w kompletnie nowym miejscu i zawsze trzeba swoje wydać. Ktoś  napisał do nas: „ no ale przecież pokazujecie jakie są tam niskie ceny, to musi być tanie życie”. Nie zapominajcie, że jest dużo innych ukrytych kosztów np.: przedłużanie wizy i cały proces z tym związany tzn. podróż, jedzenie, transport, nocleg itp. W tym tekście chce tylko Wam doradzić abyście rozważnie podejmowali decyzje. Pamiętajcie, że jesteśmy białymi mamy swoje potrzeby i zawsze będziemy trochę inaczej żyć niż tubylcy. Moim zdaniem nie jest rozwiązaniem wybrać się na drugi koniec świata bez kasy i żyć o ryżu i wodzie. Podejmując takie decyzje pomyślcie dwa razy i miejcie zawsze plan B.

Blog Roku 2012

W tym roku startujemy w konkursie na Blog Roku 2012

 

Wszystkich czytelników oraz znajomych prosimy o SMS-y o treści: D00190 na numer: 7122

Głosowanie trwa od 12 do 19 stycznia. Z jednego numeru telefonu można oddać jeden głos na dany blog. Ponowne zagłosowanie na ten sam blog nie jest możliwe.
Uwaga! W numerze bloga znak 0, to cyfra zero. Pamiętaj, także, aby nie wstawiać w SMS spacji.
10 blogów z największą ilością głosów z każdej kategorii trafi na stół jurorów, do ich oceny.

PS: W imieniu całej ekipy BDC chciałbym złożyć wszystkim spóźnione życzenia świąteczne i noworoczne. Życzymy Wam spełnienia marzeń i niezapomnianych podróży.
A to taka świąteczna pocztówka z tropików.

Pozdro
Grochu