“Paranormal Activity cz. 2 – Voodoo na Bantayane”

 

Voodoo zawsze kojarzyło mi się z Indianami zamieszkującymi tereny Amazonii oraz z Luizjaną. Nigdy nie przypuszczałem, że spotkam się z tym rodzajem obrzędów w Azji a w szczególności na Filipinach. Kiedy pierwszy raz przyjechałem na Bantayan od razu przyszedł mi do głowy utwór PRODIGY “Magic People, Voodoo People” & film Dark Angel. Nie wiem dlaczego zacząłem myśleć o tych akcjach ale coś dziwnego wyczuwało się w powietrzu, coś tajemniczego i magicznego. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Voodoo na wyspie jest bardzo popularne i w niedalekiej przyszłości sam będę mieć z tym styczność. Okazało się, że całą wyspę zamieszkuje wiele czarowników, znanych i tych mniej.

Tubylcy korzystają z usług szamanów Voodoo tylko w ostateczności. Najczęściej rzucają czary na swoich wrogów w celu obronnym lub z chęci zemsty. Nie znaczy to, że miejscowi są źli lub mściwi. Po prostu czasami sytuacje życiowe prowokują te działania. Dlaczego w ostateczności? Używanie Voodoo jest bardzo niebezpieczne w skutkach dla osób które chcą rzucić klątwę. Dwa główne możliwe następstwa bawienia się czarną magią to kłopoty ze zdrowiem oraz problemy finansowe. Wchodząc do tego świata musimy na maksa w to wierzyć i brać sprawy na poważnie, jeżeli nie będziemy trzymać się tych reguł z pewnością klątwa wróci do nas. Zdobywając informacje do tego posta ludzie niechętnie i ostrożnie opowiadali nam historie obawiając się złych następstw. Podobnie było ze zrobieniem zdjęć. Czarownicy nie zgodzili się na pokazanie swoich twarzy oraz miejsc w których mieszkają. Udało mi się jednak w tajemnicy strzelić zdjęcie osady szamana Voodoo (zdjęcie poniżej)


Klątwa Voodoo może dorwać nas wszędzie, nawet jak będziemy na drugim końcu świata. Np: Siedzimy sobie spokojnie w domku w Polsce a jakiś szaman na filipinach dostał zlecenie na nas i rzuca zaklęcie. Według miejscowych spokojnie czar do nas dotrze i nie uciekniemy przed tym. Podobno dobrą metodą na odbicie rzuconej klątwy jest używanie codziennie sporej ilości wulgarnych słów. Tworzy się wtedy pewien rodzaj tarczy. Jest jeden spory minus tej ochrony, odbita przez nas klątwa przechodzi na najbliższą nam osobę.

Voodoo może być rzucane poprzez różne sposoby:

– za pomocą świec oraz modlitwy (zdjęcie nad postem-tak właśnie wyglądają świece używane do rytuałów)

– za pośrednictwem kawałka ubrania, zdjęcia lub włosa ofiary

– najbardziej popularny sposób za pośrednictwem lalek (zdjęcie poniżej nr3. Nie wiem czy pamiętacie ale ta fotka była już   umieszczona wcześniej na naszym blogu jako nawiązanie do tej serii. Tą lalkę znalazłem z tubylcami przypadkowo w środku   dżungli. Uwierzcie mi na słowo ale kiedy oni to zobaczyli w sekundę zrobili się cali biali ze strachu. Ich zdaniem właśnie   tego rodzaju lalek używa się do obrzędów Voodoo na filipinach.

Na filipinach używane są obecnie wszystkie wymienione powyżej sposoby.

Voodoo na ogół rzuca się by wywołać kłopoty ze zdrowiem: psychicznym oraz fizycznym. Objawy mogą być każdego rodzaju, tylko wyobraźnia czarownika może ograniczyć ich wielkość i różnorodność. Najbardziej popularne to: tworzenie się ran, ból całego ciała, problem z oddychaniem oraz mówieniem. Bardzo znanym czarem jest opuchlizna jąder, potrafią zwiększyć swą objętość nawet o 30 razy.  Klątw nie można zwalczyć medycyną tradycyjną, tylko czarownik może nas wyleczyć.(później opisze przykłady)

Szamani Voodoo posiadają bardzo wielką moc, dzięki temu żyją długo i bez żadnych dolegliwości zdrowotnych. Jak już dochodzą do kresu swojego życia nadchodzi czas na szukanie następcy by przekazać mu całą wiedzę. Na ogół jest to członek rodziny, ale nie każdy może pozwolić sobie na przyjęcie tak wielkiej mocy. Osoby ze słabą psychiką mogą po prostu zwariować.

Opowiem Wam teraz parę historii które usłyszałem od miejscowych oraz jedną w której byłem świadkiem. Dwie opowieści związane są z jedną osobą, nazwiemy go PAN T.

Pewnego razu PAN T miał żonę z którą miał 3 dzieci. Życie nie układało im się za specjalnie i w końcu kobieta zostawiła go z gościem z Ameryki i wyjechała z nim do Stanów zabierając również potomstwo. PAN T bardzo sie zdenerwował i zażądał o zwrot swoich dzieci lub przesłania mu pewnej kwoty pieniędzy za dość uczynienie. Była żona odmówiła wykonania tych dwóch próśb. Nasz bohater postanowił rzucić Voodoo na nią. On był na filipinach a ona w Ameryce. Po jakimś czasie na nodze kobiety pojawiła się spora rana. Lekarze byli w szoku ponieważ nie mogli wytłumaczyć skąd ta rana się wzięła, nie było żadnego zakażenia, żadnej infekcji, żadnych bakterii itp. Rana z dnia na dzień powiększała się a lekarze i Amerykaniec nie byli w stanie jej pomóc. Zdesperowana kobieta zadzwoniła do rodziny na filipinach i poprosiła ich o pomoc by udali się do miejscowego szamana Voodoo. Czarownik od razu stwierdził, że ktoś rzucił czar na nią i poradził jej by wysłała tą kwotę pieniędzy o którą prosił jej Eks. Była żonka tak zrobiła i po paru dniach rana zagoiła się . . . .

Druga opowieść też jest związana z PANEM T przy której byłem świadkiem.

Pewnego dnia siedział u mnie na miejscówce i grał tak jak w każde popołudnie w karty. W pewnym momencie zrobił się siny,   zaczął płakać i nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Wszyscy myśleliśmy, że ma po prostu zawał serca i jak najszybciej dostarczyliśmy go do szpitala. Na miejscu zostały mu zrobione wszystkie badania: EKG, prześwietlenie klatki itp. Lekarze byli w kompletnym szoku ponieważ badania nic nie wykazały, tak jakby był zdrowy. Stwierdzili, że tutaj już nic nie mogą zdziałać i zdecydowali wysłać go na Cebu do większego szpitala. Przyjaciel naszego bohatera poprosił o trochę czasu i pojechał po szamana Voodoo(podobno jeden z lepszych magów na wyspie)…..(A! muszę wspomnieć, że podczas tych wszystkich wydarzeń byłem cały czas obecny z PANEM T.) Gdy szaman pojawił się w szpitalu zaczął wymawiać różne zaklęcia po których kazał wypić choremu jakiś dziwny olej. Po paru minutach wszystkie objawy minęły i PAN T czuł się bardzo dobrze. Zamienił jeszcze parę słów z czarownikiem i wrócił do domu. Oznajmił nam tylko, że ktoś rzucił na niego klątwę i więcej nie chciał już rozmawiać na ten temat. Jak myślicie kto to mógł być? Hmmm może była żona zemściła się lub po prostu zła energia wróciła do niego …

Tutaj krótko tylko żeby wam pokazać o różnorodności klątw. U znajomej na skórze na rękach pojawiły się spore białe kryształki. Brała różne leki, smarowała maściami i nic. W końcu okazało się, że było to Voodoo. Po pomocy szamana kryształki zniknęły…

Kolejna historia wydarzyła się w rodzinie naszego dobrego znajomego filipińczyka parę lat temu.

Był sobie dziadek który był na maksa wierzącą osobą(oczywiście wierzył w Boga). Ważnym przedmiotem który towarzyszył mu przez całe życie był jego biały różaniec. Pewnego razu na dziadka ktoś rzucił Voodoo. Musiał komuś podpaść i to ostro.  Wiem o co chodziło ale obiecałem, że zachowam tą informację dla siebie. Tutaj trzeba dotrzymywać tajemnicy szczególnie w takich przypadkach, nie mam zamiaru podpaść jakiemuś duchowi. Co się działo z dziadkiem?  Każdego dnia jeden biały koralik na jego różańcu zmieniał się na kolor czarny. Z dnia na dzień czarne koraliki zbliżały się do krzyżyka. Dziadek już wiedział, że jak wszystkie zmienią kolor to umrze.Prosił rodzinę o pomoc by udali się do szamana ale oni twierdzili, że zwariował. Gdy pozostał już ostatni koralik dziadek spisał ostatni testament i oznajmił, że dzisiaj po południu umrze. Pod wieczór zaczął odczuwać bardzo silny ból w głowie, który doprowadzał go do krzyku. W ostatnich sekundach życia z uszu i ust zaczęły wychodzić mu białe różne larwy…

Opowiem wam jeszcze o pewnym innym rodzaju mocy. Nie jest to Voodoo ale stwierdziłem, że nadaje się do tego posta. Na wyspie jest wiele ludzi którzy posiadają pewną dziwną umiejętność. W skrócie potrafią sprawić, że różne zaginione lub ukradzione rzeczy wracają do swoich właścicieli. Jeżeli zginie nam jakiś przedmiot z niewiadomo jakich przyczyn udajemy się do takiej osoby i prosimy o pomoc (ale musimy to zrobić zaraz po zniknięciu). Osoba ta przez kolejne 9 dni modli się o naszą zgubę. W ciągu tych dziewięciu dni zazwyczaj przedmiot odnajduję się. Podczas tych modlitw osoba która posiada naszą rzecz słyszy w głowie różne głosy, nie może spać, odczuwa strach, powoli wariuje. Dzięki temu chcę jak najszybciej pozbyć się zawłaszczonego przedmiotu by uwolnić głowę od tej klątwy.

Morał !!!

Z Voodoo nie można robić sobie jaj, nie można rzucać klątw dla zajawki ponieważ klątwa na stówę do nas wróci. Nie można być ignorantem. Zawsze trzeba zachować przekazaną nam tajemnicę. Najlepiej nie zadzierać z miejscowymi ponieważ każdy może rzucić na nas Voodoo. Najlepiej jest trzymać się od tego z daleka…

Pozdro

Grochu