“Filipiny – raj na ziemi? Część 1 „Ludzie”

 

Muszę teraz kilka dni w domu na antybiotykach posiedzieć (nic poważnego) więc postanowiłem napisać większego posta o Filipinach w którym odpowiem na tytułowe pytanie. Podzielę go na części dzisiaj będzie o ludziach. Następne będą o prawie i funkcjonowaniu państwa, kosztach życia, zdrowiu, przyrodzie i klimacie, rozrywkach, sposobach na utrzymanie się finansowo tutaj i t.p. Informacje są głównie oparta na osobistych doświadczeniach oraz moich rozmowach z globtroterami i ludźmi którzy przeprowadzili się tu n.p. z europy na stałe. Od razu przejdę do rzeczy.

 

Ludzie

 

Miejscowa ludność ma opinie najbardziej przyjaznej i otwartej na obcokrajowców. W pozostałych krajach azji również wszyscy się do was non stop uśmiechają ale tylko na filipinach jest to naprawdę szczere. Zresztą miejscowi z wyglądu oraz kultury o wiele bardziej pasowali by do ameryki łacińskiej niż do Azji.

Wszyscy mówią tu po angielsku, nawet małe dzieckona totalnej wsi zapyta się was „whats your name?”. Więc nie ma bariery komunikacyjnej jak w innych krajach azjatyckich. Filipińczycy są chyba najbardziej katolickim narodem na świecie (oczywiście jest parę wysp z radykalnymi muzułmanami ale o tym napiszę w innej części). Na pewno wielu z was widziało w telewizji sceny z ukrzyżowań podczas wielkiego tygodnia. Ale nie o to mi chodzi, chodzi o to że nie ma także bariery kulturowej. Bo oczywiście wszystkie zwyczaje, święta, kodeksy zachowań, myślenie ludzi, wartości i t.p. kształtowane były przez tą samą religię przez setki lat.

Napiszę teraz że przeciętny Filipińczyk zarabia poniżej100$ miesięcznie. Myślicie pewnie że tu musi być straszna bieda. Zacofanie jakieś tam jest. Ale naprawdę ci ludzie maja wszystko co im potrzeba. W życiu nie widziałem tak beztroskich i uśmiechniętych ludzi. Dzieje się tak z paru powodów. Po pierwsze mają ogromną ilość rzeczy za darmo i państwo nie zciąga z nich jakiś haraczów. Np. teoretycznie powinni płacić jakiś podatek od ryb, krewetek i wszelkich innych owoców morza które czerpią z Pacyfiku a oczywiście nie muszą. Po drugie żyją w kilkudziesięciu osobowych rodzinach i jak każdy przyniesie po 50$ do wspólnego koszyczka to nikomu nic nie zabraknie. Po trzecie żerują na członkach swoich rodzin którzy wyemigrowali za granice (to akurat nie za fajne).

Po przyjeździe na Filipiny każdego na pewno zniesmaczy ogromną ilość par damsko męskich typu Belg 50 lat filipinka 20 lat. Ale jak się okazuje w ogromnej większości przypadków nie ma w tym żadnej patologii. Te pary naprawdę się kochają i są szczęśliwe ze sobą. Napiszę tylko że filipinkom sprawia autentyczną przyjemność jak mogą sprzątać gotować i prać swojemu facetowi. Najbardziej podobają się im u białych (poza oczywiście białą skórą) długie nosy (one mają płaskie więc normalne to są długie) oraz owłosione ciało (one nie mają ani jednego włoska na ciele tylko aksamitną skórę). O płci pięknej można by pisać bardzo dużo ale każdy zainteresowany może znaleźć sobie mnóstwo stron o tej tematyce w necie.

Ludzie są naprawdę beztroscy nie używają czasu tylko poznają po słońcu jaka jest pora co może być na początku bardzo irytujące. Ale jak przeczytałem w jednej z książek Cejrowskiego „my mamy zegarki a oni mają czas”. O temperaturze powietrza też nie mają pojecie ale to jest oczywiste skoro cały czas jest 30 stopni. Do tego uważają każdego białego za Bila Gatesa do tego stopnia że jak im się powie że jest się jego bratem to pewnie by bez zastanowienia w to uwierzyli. Czyli są bardzo naiwni/ufni.

Na potwierdzenie moich zachwytów nad filipinami umieszczam linka do bardzo ciekawego artykułu na ten temat http://www.nomad4ever.com/2009/12/25/6-months-philippines-the-best-the-good-the-ugly/ niestety w wersji angielskiej.

 

P.S.

Wkrótce kolejne odcinki z gotowaniem